"Akagami no Shirayuki-hime". Najpierw
przeczytałam pierwszy rozdział, a potem obejrzałam pierwszy odcinek.
Różnice? Niewielkie i nie kłują w oczy, za co jestem ogromnie wdzięczna.
Odzew był w miarę pozytywny od strony widzów, chociaż niektórzy
psioczyli o kreskę. Nie powiem, żeby była jakaś genialna, ale zła też
nie jest. W każdym razie różni się nieco od kreski w mandze.
To, co mnie bolało, to brak najlepszego, jak dla mnie, momentu o tym, że Zen zwiał na kilka dni, porzucając swoje obowiązki.
Okej, okej. Jeśli chodzi o postaci, w anime łatwiej było mi się śmiać z
księcia Rajiego, chociaż nie wiem, czym było to spowodowane. Miałam
nadzieję na intensywniejszy odcień włosów Shirayuki, a jeśli idzie o
Zena, to jego niemal białe włoski w połączeniu z niebieskimi oczętami to
mdłe połączenie. Na szczęście nadrabia swoją osobą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz