wtorek, 8 grudnia 2015

Mekakucity Actors - krótka recenzja

Shintaro Kisaragi od dobrych 2 lat nie wychodził z domu na krok. Od roku poza rodziną jego jedynym towarzystwem jest komputerowy wirus, który ma własną świadomość. Przez Ene, bo tak owy wirus ma na imię, Shintaro wylewa napój na klawiaturę, tym samym ją psując. Ma dwa wyjścia: albo zaczeka 5 dni na dostawę nowej klawiatury, albo w końcu wyjdzie z domu i kupi ją osobiście.
No i zaczyna się. Shintaro, który przecież bez komputera nie przetrwa, wychodzi wraz z Ene (cholerny wirus potrafi się wcisnąć w każdą elektronikę). I co? Na dzień dobry staje się zakładnikiem w napadzie, a do tego wszystkiego zaraz obok niego siedzi dziwny chłopak, który zdaje się być całą sytuacją rozbawiony.
Anime na podstawie piosenek, a może mangi… W każdym razie pierwszy raz widziałam coś takiego. W 12 odcinkach zmieszczono fragmenty piosenek i całą historię. Fabuła w sumie trzyma się kupy. Jeśli ktoś czeka na kolorowe anime, to niech sobie lepiej odpuści. Poważnie, góruje tam biel i czerń, ewentualnie czerwień. Postaci w tle to kontury, a te mniej ważne, które coś mówią, to albo całe białe, albo złączone z kilku przedmiotów…
Sami protagoniści są łatwi do zaszufladkowania, ale dobrze się ich ogląda. Shintaro, u którego można znaleźć objawy hikikomori, Kido, przywódczyni udająca twardą, Kano, który wszystko praktycznie obraca w żart, Seto, którego odebrałam jako ciepłe kluchy, niezdarna Marry, głośna Ene, tajemniczy Konoha, dziecinny Hibiya… Hm… O Ayano i belfrze za dużo powiedzieć nie można, za to sprawca całej sytuacji… Nie chcę nikomu psuć przyjemności, dlatego powiem jedynie, że dawno nie widziałam takiej szui. Szkoda tylko, że było go tak mało.
Podsumowując: tło… było w ogóle jakieś?… postaci…. te kolorowe są w porządku, te białe (albo mieszane) mogłyby być lepsze… muzyka… Właśnie, właśnie! Muzyka ma tu duuuuuuuuuuuży plus. Opening wspaniały, ending też dobry, choć mógłby być lepszy, muzyka w trakcie odcinków odpowiednio dobrana.
Komu polecam? Z pewnością nie tym, którzy oczekują czegoś dobrego, bo mimo że kresce nie mam nic do zarzucenia, tła nieco przytłaczają swoim brakiem... wszystkiego. No i najlepsze dla tych, którzy polubili piosenki Kagerou Project czy mangę Kagerou Days. Cóż, ja spodziewałam się czegoś lepszego (zabrakło mi Outer Science ;-;), ale to moje zdanie. Mimo wszystko warto to obejrzeć.

1 komentarz:

  1. Mekakucity Actors... pamiętam jak to wyszło i chciałam się do tego przymierzyć. Bo właśnie podobały mi się piosenki. Swoją drogą muszę do nich zasięgnąć, bo przypomniały mi się z nimi miłe odczucia~
    Ciewaka byłam o czym to, ale zbyt leniwa żeby poszukać xd
    Włączałam pierwszy odcinek, ale coś nawaliło i zapomniałam o tym. Teraz mam okazję obejrzeć, bo w sumie intryguje mnie ta czerń i biel. Na swój sposób "brak" tła może być czymś fajnym x3
    No cóż, jeśli warto to warto.
    Podobała mi się recenzja! I oczywiście zajrzę też do innych, gdy znajdę czas ;)

    OdpowiedzUsuń